środa, 5 października 2016

2. Brak Pokory

- Slytherin, Slytherin, dlaczego Slytherin?! - wrzasnęła zapłakana dziewczyna do starca. Znajdowali się w przestronnym pokoju, umieszczonym w wysokiej wieży. Gabinet miał owalny kształt, a na jego ścianach wisiały portrety wcześniejszych dyrektorów szkoły. Czarnowłosa wstała z krzesła i zaczęła się przechadzać po pomieszczeniu. Była wściekła i zawiedziona, gdyż Dumbledore obiecał jej dostanie się do Gryffindoru, gdzie są wszyscy jej przyjaciele.
- Megan, nie mam wpływu, na to do jakiego domu przypisze Cię Tiara – uśmiechnął się mężczyzna, po czym również wstał z fotela i podszedł do wielkiego okna.
- Ale dlaczego Slytherin?! Jedynym powodem ma być to, że jestem czystej krwi? - zrezygnowana dziewczyna usiadła na krześle i ukryła twarz w dłoniach.
- Megan, Tiara Przydziału nigdy się nie pomyliła – mruknął mężczyzna, zmęczony pytaniami nastolatki.
- A nie mógłbyś przenieść mnie do Gryffindoru? - zaczęła, lecz gdy tylko ujrzała spojrzenie starca, wbiła z powrotem wzrok w dłonie.
- Megan, decyzja podjęta przez Tiarę nie ulega zmianom. Niestety, nie mogę zrobić nic w tej sprawie, a tym bardziej przenosić Cię do innego domu. Przykro mi, ale musisz się oswoić z sytuacją. Jutro jest sobota, więc sądzę, że 2 dni wolnego dadzą Ci trochę czasu na zapoznanie wszystkich – szorstki głos wyrwał czarnowłosą z zamyślenia. Wbiła zaszklony wzrok w Dumbledora, choć ten nawet na nią nie zerknął.
- Doskonale wręcz, profesorze Dumbledore – mruknęła wściekła dziewczyna, po czym podeszła do biurka na której leżały jej nowe szaty Slytherinu. Nie zaszczycając starca spojrzeniem, wyszła z gabinetu, trzaskając drzwiami.

~

- Draco tak bardzo wyprzystojniał przez wakacje! - terkotała Pansy, turlając się po łóżku i tuląc poduszkę.
 Megan siedziała na przestronnym łóżku, wpatrując się w koleżankę. Została przydzielona do tego pokoju, wraz z dwoma innymi dziewczynami, którą zdążyła już zapoznać. Jedną z nich była Dafne Greengrass, wysoka blondynka o zielonych oczach. Drugą była Tracey Davis – szatynka o szarych oczach. Wszystkie trzy wpatrywały się w szczęśliwą dziewczynę, opowiadającą z zapałem o przystojnym, w jej mniemaniu, blondynie.
- Pansy, mówisz tak co roku – uśmiechnęła się delikatnie szatynka, wstając z łóżka i kierując się do łazienki.
- Bo co roku jest to prawdą! - odpowiedziała jej zadowolona dziewczyna i powróciła do tulenia poduszki.
 Megan wywróciła oczami i oparła się plecami o ścianę. Nie czuła się tu swobodnie, była spięta i nie wiedziała jak rozpocząć jakąkolwiek rozmowę. Na szczęście, na pomoc wyszła jej blondynka.
- A więc, gdzie uczyłaś się przed przybyciem do Hogwartu? - zagadnęła ją dziewczyna, uśmiechając się delikatnie. Zdezorientowana Megan spojrzała na nią zagadkowym spojrzeniem.
- W domu, pod okiem profesora Dumbledora i innych nauczycieli – odpowiedziała zgodnie z połową prawdy. Przecież nie mogła im powiedzieć o Zakonie Feniksa.
- Naprawdę? Musiało być Ci cholernie nudno! - wtrąciła się Pansy, która zakończyła swoje rozmyślanie o Draco. Megan uśmiechnęła się do niej.
- Powiem szczerze, że było i to okropnie. Całymi dniami studiowałam księgi i utrwalałam zaklęcia, bo nie miałam nic innego do roboty.
- Prawie jak nasza ukochana kujonica z Gryffindoru! - roześmiała się szorstko Parkinson. Megan wbiła w nią wściekły wzrok, lecz po chwili uspokoiła się.
- Tak, być może mamy coś wspólnego – nie chciała im powiedzieć o więzi, jaka łączyła ją z Gryfonami, gdyż wystawiłaby się wtedy na kompletne pośmiewisko.
- Dobrze, że nie szlamowatość! - jak zwykle wtrąciła swoje trzy grosze Pansy. Czarnowłosa dziewczyna zacisnęła pięści, wpatrując się nieodgadnionym wzrokiem w drugą nastolatkę.
- Dlaczego byłaś taka zdołowana, gdy dowiedziałaś się o przynależności do Slytherinu? - na pomoc znów ruszyła Dafne, czując, że Pansy nie przypadła Megan do gustu.
- Nie byłam zdołowana! - zaczęła nerwowo zielonooka nastolatka, po czym zagryzła delikatnie dolną wargę – Po prostu nie wiedziałam co mam zrobić, byłam trochę zestresowana.
- Dobra dziewczyny, koniec terkotania! - z łazienki wyszła Tracey, rozciągając się po drodze. Zabrała Pansy poduszkę i rzuciła nią w zdezorientowaną Megan, która dostała prosto w twarz. Wszystkie trzy roześmiały się, do momentu gdy w pannę Davis, nie trafiły kolejno trzy poduszki.
– Oko za oko – zaśmiała się brunetka. Po chwili po całym dormitorium latały poduszki, w akompaniamencie śmiechu dziewcząt.

~

- Pansy wstawaj! Ileż można spać? - krzyk rozniósł się po pokoju. Megan przewróciła się na drugi bok, zasłaniając głowę poduszką.
- Merlinie, jest chyba 7 rano, a wy już krzyczycie... - mruknęła po czym zakryła się kołdrą.
- Jaka 7? Dochodzi 9, za chwilę jest śniadanie w Wielkiej Sali! - oburzona Dafne, zerwała z dziewczyny kołdrę. Brunetka podkuliła nogi, mrucząc pod nosem przekleństwa, do momentu, gdy blondynka użyła tajnej broni – rozchyliła wielkie zasłony na oknie. Wszystkie trzy dziewczyny, leżące w łóżkach, syknęły przeciągle, próbując zasłonić się każdą możliwą rzeczą jaka wpadła w ich rękę. Pansy nałożyła na głowę stanik, Tracey zasłoniła się kołdrą, a Megan zawinęła w prześcieradło.
- Merlinie, jak z dziećmi – mruknęła z przekąsem Dafne.
 Wczorajszego wieczoru, dziewczyny długo gadały, w szczególności opowiadając nowo przybyłej o szkole. Oczywiście nie obyło się bez plotkowania o chłopakach, więc Megan czuła się jakby do szkoły uczęszczała już od dawna. Miała lekki żal do swoich przyjaciół, że naopowiadali jej tyle głupstw o Slytherinie. Podczas wczorajszego wieczoru, dziewczyna poczuła się jak część ich paczki, mimo że znały się zaledwie kilka godzin.
 Czarnowłosa powoli zwlekła się z łóżka, stawiając stopy na podłogę i przeciągając się. Wyjęła z kufra ubrania i skierowała się do łazienki, ziewając przeciągle. Pomieszczenie było całkiem dobrze wyposażone, jak na szkolne standardy. Spora kabina prysznicowa, zachęciła nastolatkę do wzięcia szybkiego prysznicu. Po wytarciu się, przetarła lustro, które zaszło parą, wpatrując się w swoje odbicie. Po chwili wykonała resztę łazienkowych czynności i ubrała się w białą koszulę, czarny golf, bez rękawów i ciemne rurki, narzucając na to wszystko szkolną szatę. Po wyjściu z łazienki, zastała niecodzienny widok – Pansy, mokra od stóp aż po czubek głowy i Tracey, która miała na włosach dziwną, niezidentyfikowaną maź.
- Inaczej nie dałoby się ich zwlec z łóżka – powiedziała do niej uśmiechnięta Dafne, gdy obie dziewczyny zniknęły za łazienkowymi drzwiami. Megan odwzajemniła jej uśmiech i podeszła do kufra, rozpakowując resztę rzeczy.
- Tak swoją drogą, to w weekendy nie trzeba nosić szkolnych szat.
- Naprawdę? Nie wiedziałam – mruknęła zdziwiona Megan, po czym ściągnęła płaszcz z godłem Slytherinu. Zerknęła na Dafne, która przypatrywała się jej nieodgadnionym wzrokiem. Gdy już miała się spytać o co chodzi, blondynka wypaliła na jednym tchu.
- Jak na swoją posturę, masz całkiem duże „kształty” - mówiąc to, zakreśliła półkola przy swojej klatce piersiowej i zaśmiała się głośno. Brunetka zarumieniła się lekko, zmieszana wyznaniem dziewczyny – Nie martw się, nie jestem kochającą-inaczej! Po prostu mam nawyk mówienia o tym o czym myślę.
- Być może odziedziczyłam kształty po mamie – uśmiechnęła się delikatnie Megan, na co Dafne zrobiła zmieszaną minę. Dziewczyny dowiedziały się wczoraj, że rodzice nastolatki zginęli podczas podróży poślubnej, gdy ta była dzieckiem.
 Ich rozmowę przerwały Pansy i Tracey, które wciąż ziewając weszły do pokoju.
- Jesteśmy gotowe – mruknęła Pansy, przeciągając się – Chodźcie na śniadanie, bo jestem cholernieee głodna.
 Po jej ostatnim zdaniu, wszystkie trzy zaśmiały się, a spotęgowała to naburmuszona mina szatynki.

~

- Jak to impreza? Już dzisiaj? - zdziwiona Pansy, zamarła z kanapką przy ustach.
- No tak, zawsze jest w pierwszą sobotę, zaraz po rozpoczęciu roku szkolnego – odpowiedział jej z uśmiechem Zabini.
 Megan przyglądała się im z rozbawieniem. Od wczorajszej rozmowy z dziewczynami, czuła się bardzo swobodnie, przebywając w towarzystwie Ślizgonów. Jedynym faktem, który ją męczył, był nieustannie obserwujący ją Draco, z którym nie miała najmniejszego zamiaru rozmawiać.
- A Ty Megi, masz zamiar się stawić na imprezie? - zwrócił się do niej, wciąż szeroko uśmiechnięty, Blaise. Zdezorientowana dziewczyna spojrzała na niego, unosząc brwi wysoko w górę.
- Megi... ?
- No, a jak mamy Cię nazywać? Panno Megan Temorri czy zechciałabyś uczestniczyć w dzisiejszej imprezie powitalnej nowego roku? - odpowiedział jej czarnoskóry, z udawaną powagą, na co wszyscy parsknęli śmiechem. Jedynie Malfoy wciąż przyglądał się dziewczynie, a gdy ta napotkała jego wzrok, uśmiechnął się ironicznie. Czarnowłosa od razu odwróciła głowę w druga stronę.
- A jak miała by wyglądać ta impreza? Na żadnej nigdy nie byłam – tym razem już wszystkie oczy skierowały się na czarnowłosą, z wyraźnym szokiem.
- Jak to nie byłaś? - zaczęła Dafne, przypatrując się nastolatce.
- No... Normalnie. Po prostu całe życie siedziałam w domu i się uczyłam – speszona Megan, wbiła wzrok w swoje dłonie. Czuła, że teraz nie będą się chcieli z nią zadawać – nudna, zwykła i do tego mol książkowy.
- No to trzeba to zmienić! - uśmiechnął się szeroko Blaise i objął zdezorientowaną Megan ramieniem. Spojrzała na niego, z szeroko otwartymi oczami. Zrobiło jej się ciepło na sercu, że nie została odrzucona. Tracey, siedząca po lewej stronie Zabiniego, wbiła nieodgadniony wzrok w czarnowłosą, zaciskając usta w cienką linie.
- No w porządku, postaram się przyjść. Ale co będziemy tam robili? - mówiąc to, dziewczyna strąciła rękę Zabiniego ze swojego ramienia.
- No jak to co? Będziemy pili, tańczyli i świetnie się bawili! - widząc reakcje Megan, Tracey od razu szeroko się uśmiechnęła. Czuła silną sympatię do czarnoskórego, choć nie chciała się nikomu przyznawać.
 Paczka ślizgonów rozmawiała przez całe śniadanie, dokładnie opisując dzisiejszy wieczór. Po wyjściu z Wielkiej Sali, Megan rozdzieliła się od nich, mówiąc, że bardzo chciałaby zobaczyć szkolne błonia. Reszta, nie protestując, puściła ją i już po chwili czarnowłosa cieszyła się powiewem świeżego powietrza.
 Dziewczyna powoli ruszyła przed siebie, rozglądając się wokół. Czuła się cudownie, będąc na dworze. Podeszła do wielkiego drzewa, skąd miała widok na całe jezioro. Uśmiechnęła się delikatnie, wspominając jak Harry ostrzegał ją przed druzgotkami, mieszkającymi w tej wodzie.
- Wytłumaczysz nam to wszystko? - usłyszała szorstki, męski głos. Odwróciła się i ujrzała tam Rona, który oskarżycielsko wpatrywał się w dziewczynę. Zaraz za nim stała Hermiona i Harry.
- Nie wiem co mam wam wytłumaczyć – mruknęła zdziwiona dziewczyna. Od incydentu podczas przystąpienia do Slytherinu, nie miała czasu z nimi porozmawiać.
- Jak to nie wiesz?! Trafiłaś do Slytherinu i nie wiesz co masz nam wytłumaczyć?! - zapytał rozwścieczony Ron. Czarnowłosa zmieszała się, słysząc wrogi ton przyjaciela.
- Nie wiem jak to się stało, dobrze wiecie, że chciałam dołączyć do Gryffindoru! - krzyknęła rozeźlona nastolatka – Nie wiem czemu  dobrało mnie akurat do Domu Węża, rozmawiałam o tym z Dumbledorem, ale on stwierdził, że nic nie może na to poradzić!
 Hermiona i Harry zmieszali się tymi słowami, lecz u Rona tylko spotęgowało to złość.
- Wiesz kto trafia do Slytherinu? Wiesz?! Ci, którzy pomiatają nami. Być może Twoja przyjaźń była tylko z braku możliwości kolegowania się z kim innym – wściekły Ron, odwrócił się napięcie i odszedł, nie dając dojść Megan do słowa. Harry spojrzał na czarnowłosą i uśmiechnął się smutno, po czym ruszył za rudowłosym przyjacielem. Hermiona i Megan stały chwilę w ciszy, gdy zielonooka próbowała powstrzymać łzy.
- Megan, ja...
- Nie Hermiona. Nie przepraszaj. To nie Twoja wina – uśmiechnęła się do niej smutno, po czym starła łzy, które rozmazały jej makijaż – Idź za nimi. Jeszcze pomyślą, że próbuję Cię przeciągnąć na swoją stronę.
 Czarnowłosa po raz ostatni spojrzała na zmieszaną Granger, po czym ruszyła w stronę zamku.

~

- Jezu, Megan rusz się z tego wyra, bo niedługo zaczynamy imprezę, a Ty wciąż leżysz jak zabita! - Pansy wpatrywała się w brunetkę leżącą na łóżku. Wszystkie trzy dziewczyny wiedziały, że coś ją trapiło, ale ona nie chciała o tym rozmawiać.
- Nie chcę mi się – mruknęła markotnie dziewczyna.
- Nie ma, że Ci się nie chcę! - powiedziała oburzona Dafne – Ta impreza jest też po części powitalną dla Ciebie, więc jeśli nie zbierzesz się w sobie, to teleportuje Cię na środek jeziora wraz z łóżkiem!
 Czarnowłosa spojrzała na nią spod byka, lecz gdy zobaczyła jej ostry wzrok, uniosła ręce w geście poddania się i poczłapała do łazienki. Wzięła szybki, orzeźwiający prysznic. Wycierając się, ponownie wbiła wzrok w swoje odbicie w lustrze. Czuła, że coś jest nie tak, że przybycie do zamku wiele zmieni. Nie była już tą samą, szczęśliwą dziewczyną, którą jedynym zmartwieniem było, czy dobrze nauczyła się na Transmutację. Teraz jej problemami było szkolne życie, o którym od zawsze marzyła, choć nie tak to wszystko sobie wyobrażała. Chciała należeć do Gryffindoru, być pośród osób, które znała i uwielbiała. Choć czy na pewno je znała? Wystarczyła jedna decyzja, która nie należała do niej, a już Ron się odwrócił, uznając ją za winną przynależności ślizgońskiej paczki. Przecież tego nie chciała, nie miała najmniejszego zamiaru sprawiać gryfonom przykrości.
- Długo będziesz tam siedzieć?! Ileż można się pindrzyć! - usłyszała głos Tracey, który wyrwał ją z zamyśleń. Czarnowłosa owinęła się szczelnie w ręcznik, po czym wyszła z łazienki.
 Reszta dziewczyn była już przygotowana. Dafne, miała lekko pozakręcane końcówki włosów i ubrana była w schludnie wyglądającą, lecz podkreślającej jej atuty, sukienkę. Pansy miała na sobie bordową sukienkę i buty ze zbyt wysokim obcasem, jak na gust Megan. Tracey zaś miała na sobie krótką bluzkę, odsłaniającą jej szczupły brzuch i przylegające, czarne szorty.
- No wreszcie, siadaj! - mruknęła zniecierpliwiona Pansy. Dziewczyna usiadła przed lustrem i spojrzała na nie zdziwionym wzrokiem.
- Wyszykujemy Cię na imprezę – powiedziała podekscytowana Dafne i uśmiechnęła się szeroko do czarnowłosej.
- Czy to jest konieczne? - odpowiedziała jej smętnie dziewczyna. Nie lubiła się malować, ani ubierać w żadne sukienki, bo nie miała powodów do tego.
- Tak, konieczne, a teraz cicho! - dyskusję ostro przerwała Tracey, biorąc się do roboty.

~

- Ileż te dziewczyny mogą się przygotowywać! - powiedział, oburzony Zabini, siedząc na kanapie w ślizgońskim pokoju wspólnym. Znajdował się on pod Hogwardzkim jeziorem, więc nie było tu okien. Zielone lampy, oświetlały lekko pokój, dodając mu nieco tajemniczego wyglądu. Pod jedną z zielonych ścian, stał stół z okazałą ilością alkoholu. Zaraz obok, na kolejnym stole stało mnóstwo przekąsek. Trzy, duże kanapy, stały wokół kominka z którego wesoło buchał ogień.
- Wiesz jak to dziewczyny. W ich mniemaniu dobrze jest się spóźnić na imprezę – odpowiedział mu spokojnie Teodor, popijając bursztynowy płyn ze szklanki. Draco w spokoju obserwował ich, uśmiechając się pod nosem.
- A Ty co taki markotny ostatnio, Smoku? - zwrócił się czarnoskóry do kolegi. Blondyn spojrzał na niego, opierając głowę na dłoniach.
- Brakuje mi wakacji – odparł mu Malfoy, wbijając wzrok w kominek – Mnóstwo imprez i mnóstwo dziewczyn do zaliczenia.
- No tak, zapomniałem, że casanovą jesteś nie tylko w Hogwarcie! - śmiech trójki chłopaków, przerwał donośny głos Pansy, schodzącej po schodach.
- No wreszcie jesteśmy! Nawet nie wiecie jak ciężko było ogarnąć Megan – to nie, to też nie, tamto też nie – przedrzeźniała koleżankę szatynka, siadając blisko Dracona.
 Cała czwórka odwróciła swój wzrok w stronę schodów, po której schodziła reszta dziewczyn. Zszokowali się, widząc Megan w prostych, idealnie ułożonych włosach, które sięgały jej teraz za daleko za łopatki. Jej kolor oczu idealnie podkreślił makijaż, zrobiony przez dziewczyny. Miała na sobie sukienkę, która w jej mniemaniu była zbyt wyzywająca i pokazywała za dużo. Dziewczyny rozsiadły się na wolnej kanapie, rozglądając po pomieszczeniu. Głośna muzyka rozbrzmiewała na całą salę, a wiele par był zajętych tańczeniem.
- No, postaraliście się! - szeroko uśmiechnięta Dafne, wbiła wzrok w chłopaków. Jej spojrzenie na dłużej zatrzymało się na Teodorze, który uśmiechnął się do niej delikatnie, wywołując u niej rumieniec.
- Wy też! - uśmiechnął się Zabini, wpatrując się w Megan jak w obrazek. Jej strój idealnie komponował się z ciemną karnacją dziewczyny.
- Żebyś wiedział jakie to było trudne – wywróciła oczami Tracey.
- I tak uważam, że ten strój jest zbyt wyzywający... - mruknęła dziewczyna, lecz ucichła, gdy reszta zgromiła ją wzrokiem. Tracey podeszła do stolika i nalała do trzech szklanek trunku. Wręczyła dwie Dafne i Megan, a sama wzięła spory łyk z trzeciej. Czarnowłosa wbiła zdziwiony wzrok w szklankę.
- Nie pijesz? - spytała jej spokojnie Dafne. Zielonooka spojrzała na nią z głupim uśmiechem.
- Nie piłam nigdy alkoholu – wszystkim wokół opadła szczęka. Zdezorientowana nastolatka spojrzała na nich z głupim uśmiechem.
- Nigdy, nic, kompletnie? - spytała zdziwiona Pansy.
- Nie.
- To pij! Nie wiesz co tracisz! - zachęciła ją Tracey, uśmiechając się delikatnie. Megan przyłożyła szklankę do ust i pociągnęła spory łyk. Od razu się skrzywiła i kaszląc czuła jak gorzki płyn przepływa jej przez gardło. Ślizgoni roześmiali się, widząc poczynania nastolatki.
- Co to jest.. ? - spytała zdezorientowana brunetka.
- Ognista whisky – specjalność Slytherinu – odparł dumnie Blaise i pociągnął kolejnego łyka ze szklanki.
  Nastolatkowie siedzieli jeszcze długo na kanapach, rozmawiając, śmiejąc się i pijąc alkohol.

~

- Czy zechciałaby panna ze mną zatańczyć? - Blaise ukłonił się nisko do roześmianej Tracey. Już po chwili tańczyli oni ze sobą na parkiecie.
Megan głośno szumiało w głowię. Spora ilość alkoholu, jak na pierwszy raz, była dla niej zabójcza. Była roześmiana i chętnie udzielała się w dyskusjach. Nie przeszkadzało jej to, że Malfoy wciąż patrzy na nią z ironicznym uśmiechem pod nosem.
- Muszę się przejść – mruknęła Dafne i wstała z kanapy.
- Pójdę z Tobą – zaoferowała jej wesoła brunetka. Już po chwili przechadzały się na boso po szkolnych błoniach.
- Męczą mnie takie imprezy – powiedziała jej Dafne. Megan wbiła w nią wzrok.
- Myślałam, że w Slytherinie lubicie imprezy – odpowiedziała jej zdziwiona. Blondynka spojrzała na nią i westchnęła cicho. Obie usiadły nad brzegiem jeziora, który pomimo chłodnego powietrza, wciąż zachowywał ciepłą temperaturę.
- Prawdę mówiąc jestem zmęczona tym wszystkim – wyznała jej nastolatka – Bycie arystokratką, chodzenie na te wszystkie przyjęcia śmierciożerców...
- Śmierciożerców? - Megan wystraszyła się, nie dając po sobie poznać. Wbiła wzrok w swoje dłonie, nerwowo się nimi bawiąc. Harry opowiadał jej, że największy Śmierciożerca, Voldemort, pozbawił życia jego rodziców.
- Taa, nasz Pan ciągle wydaje jakieś śmieszne przyjęcia – uśmiechnęła się delikatnie Dafne – To z powodu świąt, to z rocznicy śmierci jego córki...
- Jego córki? - wypaliła zszokowana dziewczyna, przerywając koleżance, która spojrzała na nią spod ukosa.
- Tak, miał córkę. Byłaby w naszym wieku. Niestety Zakon ją zabił, przez co Czarny Pan i jego żona, wypowiedzieli im wojnę – słowa dziewczyny zaszumiały w głowie Megan. Wbiła pusty wzrok w jezioro, analizując słowa koleżanki. Dumbledore zabijający  kogokolwiek? Brunetka nie mogła przyzwyczaić się do tej myśli. Od zawsze miała go za poczciwego staruszka, który wszystkim pomaga. Nim zdążyła się ocknąć, została ochlapana wodą.
- Dafne, co Ty... - gdy zobaczyła roześmianą twarz nastolatki, dłużej nie myśląc, nabrała wody do dłoni i również ją ochlapała. Już za chwilę, będąc w samej bieliźnie, dziewczyny chlapały się w jeziorze, wtórując temu śmiechem.
- Pokażę Ci tajną sztuczkę! Aguamenti!  - roześmiała się Dafne, obserwowała jak z jej różdżki wydobywa się strumień wody, który ochlapał naburmuszoną Megan.
- Tak chcesz się bawić? Bombarda! - krzyknęła brunetka, kierując różdżką w tafle wody. Ta, pod działaniem zaklęcia wybuchającego, rozprysła się na jej koleżankę. Obie śmiały się i jeszcze przez chwilę używały różnych zaklęć do wodnej walki.
- Co tu się dzieje?! Co tu się dzieje! - usłyszały złowrogi, kobiecy krzyk. Obróciły się w stronę skąd dochodził. Nad brzegiem jeziora stała wściekła profesor McGonagall, ubrana w długi, różowy szlafrok. Obie dziewczyny, powstrzymując śmiech, pośpiesznie wyszły z jeziora i już po chwili stały w samej bieliźnie przed kobietą.
- Nie dość, że pijane to jeszcze do tego na błoniach, grubo po 22! Rozumiem panno Temorri, że jesteś nowa w szkole, ale to nie oznacza, że możecie łamać regulamin! Minus 80 punktów od Slytherinu! - krzyknęła rozeźlona kobieta.
 Dziewczyny spojrzały po sobie smutnym wzrokiem. Rok się jeszcze dobrze nie zaczął, a one już odjęły punkty od swojego domu.
- A teraz marsz do swojego dormitorium! I żebym was więcej nie widziała w takiej sytuacji, bo doniosę profesorowi Dumbledorowi!
 Obie nastolatki pośpiesznie się ubrały i już po chwili zniknęły w kamiennych murach zamku.

~~~~~~
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam postów, jednak najpierw byłam na wakacjach a potem rozpoczął się rok szkolny (4 klasa technikum, ughh!) i nie miałam kompletnie czasu. Dziękuję wszystkim, którzy poczekali na nowy rozdział i doczytali go do końca. Z góry przepraszam za błędy i powtórzenia, ale jak jest tyle tekstu to ciężko wszystko wyłapać.
Koniec psot.

Menu